niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 2

* Dwa lata później*
Wstaję jeszcze przed świtem. Schodzę do kuchni i zostaję tam mamę krzątającą się po kuchni. 
- Cześć mamo - mówię i siadam na krzesło. 
- Cześć kochanie. 
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak? - pyta
- Ja muszę jechać na wyścig i nie będzie mnie w domu.
- Megan Leach Hall, nigdzie nie pojedziesz - informuje mnie.
- Mamo, proszę za tatę.
- No.. dobrze, a gdzie?
- Zaproszenia jeszcze nie mam i muszę się spotkać pod więzieniem, z tym który był niewinny i z Benny'm.
- Chwilka Benny to ten kolega który tu przychodził.
- Tak pomagają mi, jeszcze Joy i Finn- mówię
-Ale z Finn'em kontaktów nie utrzymywałaś.
- No tak, ale on jeszcze nic nie wie.
- No dobrze. Jedź po niego, bo się zniecierpliwi.
Biegnę do pokoju, otwieram szafę i pakuję do torby dwie koszulki, parę spodni i bluzę sama ubieram czarne długie rurki i białą koszulkę na ramiączkach do tego czarne trampki. Przeczesuje, moje czarne włosy i patrzę w lustro. Szybko zbiegam na dół i całuję mamę w policzek.
- Kocham cię- wołam
- Ja ciebie też, skarbie.
Idę do garażu i pakuję się do Forda Mustanga, którego tata robił ze swoimi współpracownikami. Czekam mnie długa podróż.
* Pięć godzin później*
Praktycznie dojeżdżam. Benny zadzwonił i powiedział mi że spotkamy się pod " Motor Marshall ". Na miejscu jestem dziesięć minut później. Widzę że Benny już otworzył ten stary salon. Zauważam także, że jest z nim ten facet. Wychodzę z auta z uśmiechem na twarzy. 
- Hej Benny- witam go. 
- Hej Meg, dawno się nie widzieliśmy- przytula mnie i odwzajemnia uśmiech.
- Jestem Tobey- podaje mi dłoń - Tobey Marshall.
- Megan Leach Hall- ściskam ją, 
- No więc Benny, nie mówiłeś, że przyjedzie taką bryką i że będzie aż tak piękna. 
- Meg zawsze była piękna, ale ty masz Julie - pokazuje mu język.
Odchrząkam.
 - Ja tu dalej jestem- macham do nich.
-Widzimy - mówi Tobey.
- To co jedziemy? 
- Chciałbym się jeszcze w środku porozglądać.
- To proszę- mówię i wchodzę za nim.
Pierwsze co to widzę na ścianie dużo wisiorków z kluczami.
- Ty prowadzisz- mówię
- Zaproszenie? 
- Jeszcze nie dostała, ty też. 
- Czekaj ty też się ścigasz? Dobrze zrozumiałem?
- Oj tak, jeżdżę, ścigam się i nie to nie jest twoja bryka.
- To czym ja?....
- Później wybierzesz i tak nie wiemy gdzie będzie wyścig. 
- Mówią, że to jest California i że jednym z kierowców.. Okej już się zamykam- mówi Benny który zauważył moją minę. 
- Wszyscy spotykają się na dzień przed wyścigiem. Co daje nam najwyżej 45 godzin na dojechanie z New Yorku do jakiegoś miasta w Californii, z czego California jest wielkim stanem- mówię.
- I w czym problem? 
- Musimy się pośpieszyć. Czas ucieka. - mówię zbita z tropu.
Wsiadam do auta ze strony pasażera i czekam, aż Tobey wejdzie. Jeszcze rozmawia z Benny'm i wsiada.
- Najdłuższe 45 godzin w moim życiu- zauważa Tobey.
- Nie narzekaj- mówię i ruszamy.
* Benny*
Megan wsiada do auta, a Tobey chciał ze mną o czymś porozmawiać. Jego twarz przybrała rozbawiony wyraz.
- Ona żartuje czy coś że się ściga? - pyta mnie Tobey.
- Nie to jest prawda. Ściga się. O czym chciałeś pogadać? 
- Może ją tak zostawić po drodze? 
- Nie da się, jej nic nie przestraszy. Jeśli postawi na swoim gra do końca- mówię
- Czyżbyś się w niej zakochał?
- Tak, ale ona mnie nie kocha tylko czuję do mnie przyjaźń. A co do tego możesz spróbować. 
- Spróbujemy. Kochaś. Dobra jedziemy bo się spóźnimy. 
- Do zobaczenia- wołam i idę w kierunku auta i jadę na lotnisku. Wchodzę do samolotu który tu kiedyś zostawiłem. Odpalam i łączę się z Fordem Mustangiem który odbiera.
***
No więc jest rozdział 2. Nie wiem jak wam się podoba i wiem że krótki. Następny dodam w weekend. 
Pozdrowienia 
~Misia <3

2 komentarze: