niedziela, 19 października 2014

Rozdział 5

Podjeżdżamy pod Bestię i stojącego na niej Finn'a? Nachyla się żeby otworzyć bak, ale nie daje rady. Odpinam pasy i zagryzam wargi.
- Co ty wyprawiasz?- pyta Tobey.
- No wiesz, pomagam- mówię i otwieram okno. Siadam okrakiem na drzwi i naciągam się, żeby dosięgnąć. Zaciskam dłoń w pięść i walę w bak, aż się nie otwiera. Gdy się otwiera Finn podaje mi pistolet ( ten co jest na stacjach benzynowych ) on pochyla się i wciska. Wchodzę z powrotem do auta przez szybę.
 - Wow to było coś... cudownego.
- Nie oceniaj dziewczyny po wyglądzie- mówię
Finn już prawie kończy i też wchodzi do auta.
- Wiesz to było nic.- wyznaję
- Jak to?
- Kiedyś jechałam z tatą i kazał wejść na dach, strasznie się bałam ale było super.
- Pete to był gość- odzywa się Finn.
- Ty to raczej wy to słyszeliście?
- Wszystko.
- Bestia wal poboczem trzymamy się ciebie- mówię
- Już się robi.
- Jak tam na górze- pyta Tobey.
- Jeszcze nie wystartowałem - mówi łgarz.
- On też to słyszał? - pytam
- Tak tak i Tak!
Zjeżdżamy z autostrady i jedziemy przez teren zabudowany.
 - Teraz mamy drogę wolną
*Kilka godzin później*
- Do wszystkich jednostek. Ford Mustang 4AG-FCCE . Ostatnio zmierzał na zachód 94. Podejrzany Toby Marshall poszukiwany za złamanie zwolnienia warunkowego. Pasażerka szatynka, biała, tożsamość nieznana. - mówi kobiecy głos w radiu.
- To było nieuniknione- mówimy razem i się śmiejemy.
Tober robi coś w GPS, kiedyś tata tak robił i wtedy był na ekranie Mark. Teraz też się pojawił i obok niego odliczał zegar ile godzin zostało do wyścigu. Mark to komentator wyścigów i różnych takich.
- Patrzę i nie wieżę oczom, jak zalewają mnie filmikami, widzę brykę którą Ford budował z Shelbim, a później zniknęła. Wóz widmo. Ten powóz chyba prowadzi Tobey Marshall. 
Patrzę na niego z uśmiechem na twarzy.
- Kłaniam się przed tobą Tobey. Pewnie Dino w San Francisco jest sam zazdrosny. Nie ma to jak robić i się do niech nie przyznawać. Dino Bambino.
- Oddam moje Lamborghini unikalne za śmierć Tobey'a Marshall'a- mówi Dino
- Nie wieże 
- Tak to uwierz. Dodam foto w neta.
- No taki los Dino wam załatwił. Pędzicie na złamanie karku. Wyścig do pasjonata to najpiękniejsza ze sztuk. Miłość, szybkość i zapach paliwa- widzimy na ekraniku jak Mark się podnosi.
- Czemu tam nie zadzwonisz?- pytam
- Wszyscy znają moją historię.
Dzwonię do Mark'a 
- Mark tu szatynka która jedzie z Tobey Marshallem.
- Tak i może jeszcze opalasz się na plaży- żartuje ze mnie Mark.
- Słuchaj w wyścigu w którym zginął Pete ścigały się trzy auta. Niech Ci którzy myślą że Tobey był sprawcą śmierci oj... Peta pomyślą czy niewinny człowiek nie byłby dowieść prawdy i sprawiedliwości, a groziło by mu to siedzeniem po raz kolejny w więzieniu. On już odsiedział swoje więc po co mu te ryzyko? Zapytajcie o to Dina, - mówię
- Dziękuje- mówi Tobey
- Fajna laska, też chciałbym mieć taką córkę jak Pete. Wierzę ci mała Tobey przeciwko Dino i pomiędzy nimi ty, która też pewnie będziesz się ścigać, bo łatwo nie odpuścisz śmierci ojca- mówi po chwili Mark - Już wiem dlaczego pędzicie na złamanie karku, żeby dowieść prawdy. Lista wyścigu w San Francisco uważam za zamkniętą. Myślę że załatwisz sobie brykę mała- uśmiecha się- Wyścig to wyścig. Genialnie. - rozłącza się i po chwili dostajemy dwa zaproszenia. Początek wyścigu w San Francisco jutro o 8.00 tam dowiesz się miejsca. Akceptujemy i śmiejemy się.

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 4

Podjeżdżamy pod wielki wieżowiec w Detroit, gdzie pracuje Finn. Stoi tu już Joe w Bestii, tak nazwał Toby auto Joe'a. Wysiadam z auta i wchodzę do wieżowca. Wszyscy się na mnie gapią jak na wariatkę, bo jestem ubrana w spodnie, a tu kobiety chodzą w sukienkach. Wjeżdżam windą na dziesiąte piętro i zauważam Finn'a stojącego pod oknem. Podchodzę do niego i lekko klepię go w ramię. Odwraca się i patrzy na mnie.
- Cześć Finn!- mówię
- Meg, a ty co tu robisz? - pyta wrednie.
- Przyszłam cię o coś prosić, ale cóż chyba nie jesteś w nastroju.
- Przyszłaś prosić? Dziewczyno , opamiętaj się nie odzywałaś się do mnie przez dwa lata, a teraz co? Myślałem że się zabiłaś!
- A ty co byś zrobił gdyby ci na przykład ojciec umarł, byłbyś szczęśliwy, czy byś się zamknął w sobie? Nie chce mi się z tobą gadać. Nara! - mówię, obracam się i mam zamiar iść, ale łapie  mnie za rękę i odwraca do siebie. Łapie mnie za ramiona i mną potrząsa.
- Pisałem do ciebie codziennie. Dzień w dzień, myśląc, że mi odpiszesz, lecz się myliłem. A co do pomocy to tak pomogę ci, tylko pomóż mi się stąd wyrwać. Błagam.
- Dino- nic więcej nie muszę mówić, on rozumie. Wyciągam ciuchy z torby, które dał mi wcześniej Joe, podaje je Finn'owi, a on idzie do ubikacji. Czekam pod drzwiami. Wyglądamy identycznie tylko na białej koszulce Finn ma jeansową kosuzlę.
- Meg, przepraszam za mój nagły wybuch, po prostu to był dla mnie szok- mówi i mnie przytula. Kładę głowę na jego ramieniu i myślę o tym co kiedyś było między nami.
- Ja też przepraszam, że ci nie odpisywałam, ale nie miałam na nic siły. Powinnam, naprawdę przepraszam. - mówię i łzy spływają po mojej twarzy.
Nic do mnie nie mówi, w ciszy jest najlepiej.
- Mam pytanie. - zaczyna Finn.
- Pytaj o co tylko chcesz.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Że co? - odrywam si egwałtownie od niego.
- Co powiedziałem coś źle?
- Nie, tylko myślałam, że nie jestem w twoim stylu. Wolałeś lalunie, które chodzą w krótkich sukienkach, a nie takie jak ja.
- Megan od zawsze cię kochałem od pierwszych wspólnych chwil spędzonych z tobą. Tylko nigdy nic nie mówiłem. Bałem się odrzucenia.
- Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie. Dasz mi to przemyśleć ?
- Jasne- mówi i łapie mnie w tali i przytula.
Idziemy do windy , zjeżdżamy na dół.
- Rzucam tą cholerną pracę - wrzeszczy Finn na cały budynek, a ja się uśmiecham.
Wychodzimy z budynku i zauważam, że przed moim autem stoi radiowóz policji.
- No tak pan cudowny Toby musiał kłopotów narobić- mówię.
Podbiegam do nich.
- O co chodzi? -pytam
- Kogo to auto? - pyta policja.
- Moja, ale nie mam dokumentów. - mówię trochę zaskoczona gdy przeszukuję torbę. - Chyba zostawiłam w domu.
- Proszę zaparkować za rogiem- mówi policjant.
- Finn tam jest Joe w Bestii idź do niego.
- Dla ciebie wszystko księżniczko-mówi i całuje mnie w policzek.
Rzeczy które wysypałam z torby, pakuje je z powrotem i siadam do wozu.
- Co teraz? -pyta Toby
- Za trzy sekundy wystartujesz. Słyszycie chłopaki? - pytam
- Tak - odpowiedział Finn i Benny w tym samym momencie.
- Po co?
- No wiesz, żeby uczynić nas sławnymi- mrugam do niego porozumiewawczo.
- Słuchaj ją, na prawdę zna się na rzeczy. - powiedział Finn.
- Trzy, dwa, jeden, teraz. - kurczowo trzymam się fotela, zapomniałam, że to cacko umie wyjechać 340km/h  Robimy kółka dookoła ronda, a  policjant próbuje nas dogonić.
- Takim autem to nigdy. - mówi Joe.
Gada o czymś z Finn'em i nie zwraca uwagi, że my ich słyszymy.
- Kierujemy się na wschód i mamy spóźnienie. Za 28 godzin musimy być w Kalifornii - mówię.
Zjeżdżamy z ronda i Toby jedzie na wschód. Przejeżdżamy na czerwonym świetle i zauważam coś dziwnego.
- Po ulicy leci helikopter, a policja nie da nam spokoju. - zauważam.
- Mamy pytanie do Toby'ego Marshalla. Na ile oceniasz pasażerkę, tak jak swoją brykę? Zajebista. - mówi Benny.
- Co z tym helikopterem?
- Mam tu zakaz latania, ale nie bój nic - mówi Benny i odlatuje.
- Skręć w prawo- mówię.
Wyszukuję w GPS autostradę i tam się kierujemy. Naciska pedał gazu o jedziemy szybciej. Wjeżdżamy w boczną uliczkę.
- Cieszcie się, że nie porwałem " Apacza" z bazy wojskowej. Porucznik nie spuścił ze mnie oka. -mówi Benny.
- Znów zalewasz- mówi Finn.
- Do ciebie nie mówiłem Bestio.
- Przyjąłem łgarzu*.
Gdy jesteśmy przy końcu wyjeżdża z drugiej strony policja. Cofiemy się i jedziemy jak najszybciej się da.
- Finn, ledwo wróciłeś i już się stawiasz, pożałujesz tego łgarza.
- Kiedy się wykształciłeś ciołku? - pyta Finn
- Co za ignorancja, Boże ale z ciebie burak.
- Będziemy tyłem przez całą drogę? -pytam Toby'ego.
Wyjeżdżamy, a radiowóź uderza w auto. Od razu na mojej twarzy występuje uśmiech.
- Łgarzu pilnuj drogi - mówi Toby.
Wciska jeszcze większy gaz, a gdy cudem mija drugi radiowóź obraca się w kółko, ale szybko zapanowuje nad autem.
- To szaleństwo , ale musisz przeskoczyć dwa, pasy, żeby pozbyć się ogona. - mówi łgarz.
- Jasne
- Czekaj, jak przeskoczyć? - pytam
- Radzę zamknąć oczęta. - mówi tajemniczo Toby.
- Będzie gorsze od akcji z busem?
Nic nie mówi tylko się uśmiecha.
- Twój cel to drzewka. Rozbij skrzydełka piękna.
- Łgarzu, morda w kubeł. - mówię.
Skaczemy przez nie wielki pagórek i auta na następnych dwóch pasach. Nie wiem jak on to zrobił, ale to było niezwykłe. Gdy lądujemy zapiera mi dech w piersiach. Łgarz zaczyna się śmiać.
- To coś niesamowitego. Nie wierze, że jeszcze żyjemy.
- Na mnie już pora- mówi łgarz i się rozłącza.
- Jesteście zajebistymi ludźmi- mówię
- Srebny mustang widziany na 55, mówią o was- cieszy się Joe.
Wjeżdżamy na autostradę. Toby troszkę zwalnia. Ten GPS to nie tylko GPS można robić z nim różne rzeczy. Udostępniam Markowi** nagranie które nagrywał Joe.
- Piękna idzie na bingo, przyda się gorące paliwko.- mówi Toby
- Paliwko już w drodze- mówi Joe.
- Bingo? Gorące paliwko? -pytam
- Napełnimy bak w biegu- mówi Toby.
- Trzeba było tak od razu.
- Może trzeba było ,ale....- zabrakło mu słów. Popatrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Polubiłam jego tajemniczość.


*Łgarz- Finn nazwał tak Benny'ego dlatego, że lubił sobie pokłamać.
**Mark- Słynny komentator nielegalnych wyścigów samochodowych.

Więc kochani to już czwarty rozdział. Bardzo się z tego powodu cieszę. Ten rozdział miał się pojawić dopiero za tydzień ale jest już dziś. Dziękuje za wszystkie miłe komentarze. Ten rozdział jest dedykowany Luce i Oli Badzio , które są ze mną od samego początku <3
Następny rozdział za tydzień w weekend, tak myślę postaram się napisać go jak najszybciej.
Serdecznie zapraszam do komentowania i obserwowanie. Robie komentarz za komentarz i obserwacja za obserwację :*
Pozdrowienia Misia

sobota, 6 września 2014

Rozdział 3

- Robiłaś kiedyś za pilota?- pyta Toby
- Tak, gdy jeździłam z ojcem- mówię
- Moje wyrazy współczucia- mówi i już się nie odzywa.
- Witaj Piękna, mówi Benny najzajebiszczy pilot we wszechświecie- informuje nas Benny z samolotu który leci nad nami.- Będę uprzedzać o przeszkodach na trasie, luzik?
- Widzę spor ruch, zmieniamy trasę- mówię.
- Ja tam nic nie widzę.
- Benny , za to widzi wszystko- mówię i pokazuję palec szczerząc przy tym zęby.
- Dolar przy następnym zjeździe. - mówi Benny.
- Dolar? - pytam.
Toby tylko się na mnie popatrzył i uśmiechnął. Zjeżdżamy  z autostrady w boczną uliczkę,
- Ostry skręt na trzy, dwa, jeden.... teraz. - mówi Benny.
Wbijam paznokcie w siedzenie, a Toby mocno skręca na pas.
- Nie to jest jakiś wariat- myślę- O mało nie wjechał w auto.
- Nieco się ubrudziłaś Piękna, pora cię umyć. Skręcaj w lewo. Trzy, dwa, jeden.
Toby znów skręca, na myjnię samochodową.
- O mój Boże, jeżdżę z wariatem.- wołam.
- Skręcaj w prawo teraz- mówi Benny.
Auto skręca i jedziemy pod prąd, zgrabnie omijając inne auta.
- Ma się te kocie ruchy mały - komentuje Benny i zaczyna miauczeć.
- Zamknij się- mówię - Widzisz tego sum'a, w którego zaraz się wpakujesz?
Auto robi ostry zakręt i wyjeżdża na prostą obok niego.
- Tego niebieskiego? -pyta rozbawiony Toby.
Jestem tak wystraszona jak nigdy.
- Widzisz busa? -pytam.
- Co?
- Autobus, przed nami. - krzyczę.
W ostatniej chwili zjeżdża na drugi pas, cała się trzęsę ze strachu, a on i Benny się śmieją.
- Skręcaj szybko w lewo- mówi Benny.
- A o ten autobus chodziło - śmieje się Toby.
- Nasz kumpel Benny to niezły dupek.
W tym momencie zaczyna dzwonić mi telefon.
- Ostro w lewo za trzy sekundy.
 Skręcamy w lewo a Benny się cieszy.
- Ziom, ty to masz talent, kozak!
Odbieram telefon.
- Meg, i jak tam? - pyta mama.
- Mamo teraz nie mogę rozmawiać- mówię.
Rozłączam się i zapinam pasy. Zjeżdżamy w boczną dróżkę.
- Teraz powinieneś mieć drogę, tylko dla siebie- mówi Benny.
Nie wytrzymuje.
- Zamknijcie się już!- wykrzykuje- Dupki !
- A ja będę tutaj latał jak orzełek, nad morzem latał.
Wyciszam Benny'ego bo mnie już wkurza.
- Wiem, że musimy się śpieszy, ale pędząc jak wariat nie zdobędziesz tego wozu- mówię.
- Chcesz się założyć? -pyta
- Tak o mnie myślisz?
- Oświeć mnie.
- To że jestem laską, jestem mechanikiem i jeżdżę samochodami  wyścigowymi, masz prawo ze mnie kpić?
Czekają cię najdłuższe 44 godziny i 11 minut twojego życia. - mówię ze łzami w oczach.
- Chyba nie będziesz płakać? Może cię poprzytulać?
- Spieprzaj- mówię i wyciągam telefon, piszę SMS'a do mamy.
" Nie ,martw się nic mi nie jest, jadę tylko z jakimś wariatem, co jeździ pod prąd, ale jest dobrze. Całuję Megan"
Na klikam wyślij i chowam go z powrotem , sięgam po bluzę do torby. Opieram głowę na niej, bo zaczyna się ściemniać. Momentalnie zasypiam, budzę się jak Toby wyciąga mój telefon, ale próbuję się nie poruszyć. Dzwoni do kogoś.
- Melduję się- mówi ktoś ze słuchawki, nie przewidział że to usłyszałam.
- 650 kilometr, jesteśmy o czasie Joe.
- Wiem tylko sprawdzam co u ciebie, tak sobie myślałem że Pete byłby zachwycony tym wypadem.
- Uwielbiał wszystko co niemożliwe - powiedział Toby.
- Co ci chodzi po głowie- spytał Joe.
- Nigdy nie zapomnę tego dnia.
- Spokojnie Dino dostanie to na co zasłużył, tylko nie zapominaj, po co to wszystko. Do zobaczenia później- mówi Joe- Bez odbioru.
Toby rozłącza się i wkłada mi telefon do kieszeni.
- Nigdy nie wiedziałam, że znałeś Pete'a- mówię
- Tak znałem go , pracowaliśmy razem.
- Przykro mi. - wyrzucam z siebie.
- To był twój ojciec, a mój kumpel. Powinienem ci to powiedzieć- odzywa się- I przepraszam, że byłem do ciebie nie miły, mogłem cię uszanować.
- Spoko, to nic. Dużo ludzi do mnie w ten sposób mówi, teraz po Finn'a? - pytam
- Tak, prześpij się jeszcze.
Opieram głowę o szybę i zasypiam. 

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 2

* Dwa lata później*
Wstaję jeszcze przed świtem. Schodzę do kuchni i zostaję tam mamę krzątającą się po kuchni. 
- Cześć mamo - mówię i siadam na krzesło. 
- Cześć kochanie. 
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak? - pyta
- Ja muszę jechać na wyścig i nie będzie mnie w domu.
- Megan Leach Hall, nigdzie nie pojedziesz - informuje mnie.
- Mamo, proszę za tatę.
- No.. dobrze, a gdzie?
- Zaproszenia jeszcze nie mam i muszę się spotkać pod więzieniem, z tym który był niewinny i z Benny'm.
- Chwilka Benny to ten kolega który tu przychodził.
- Tak pomagają mi, jeszcze Joy i Finn- mówię
-Ale z Finn'em kontaktów nie utrzymywałaś.
- No tak, ale on jeszcze nic nie wie.
- No dobrze. Jedź po niego, bo się zniecierpliwi.
Biegnę do pokoju, otwieram szafę i pakuję do torby dwie koszulki, parę spodni i bluzę sama ubieram czarne długie rurki i białą koszulkę na ramiączkach do tego czarne trampki. Przeczesuje, moje czarne włosy i patrzę w lustro. Szybko zbiegam na dół i całuję mamę w policzek.
- Kocham cię- wołam
- Ja ciebie też, skarbie.
Idę do garażu i pakuję się do Forda Mustanga, którego tata robił ze swoimi współpracownikami. Czekam mnie długa podróż.
* Pięć godzin później*
Praktycznie dojeżdżam. Benny zadzwonił i powiedział mi że spotkamy się pod " Motor Marshall ". Na miejscu jestem dziesięć minut później. Widzę że Benny już otworzył ten stary salon. Zauważam także, że jest z nim ten facet. Wychodzę z auta z uśmiechem na twarzy. 
- Hej Benny- witam go. 
- Hej Meg, dawno się nie widzieliśmy- przytula mnie i odwzajemnia uśmiech.
- Jestem Tobey- podaje mi dłoń - Tobey Marshall.
- Megan Leach Hall- ściskam ją, 
- No więc Benny, nie mówiłeś, że przyjedzie taką bryką i że będzie aż tak piękna. 
- Meg zawsze była piękna, ale ty masz Julie - pokazuje mu język.
Odchrząkam.
 - Ja tu dalej jestem- macham do nich.
-Widzimy - mówi Tobey.
- To co jedziemy? 
- Chciałbym się jeszcze w środku porozglądać.
- To proszę- mówię i wchodzę za nim.
Pierwsze co to widzę na ścianie dużo wisiorków z kluczami.
- Ty prowadzisz- mówię
- Zaproszenie? 
- Jeszcze nie dostała, ty też. 
- Czekaj ty też się ścigasz? Dobrze zrozumiałem?
- Oj tak, jeżdżę, ścigam się i nie to nie jest twoja bryka.
- To czym ja?....
- Później wybierzesz i tak nie wiemy gdzie będzie wyścig. 
- Mówią, że to jest California i że jednym z kierowców.. Okej już się zamykam- mówi Benny który zauważył moją minę. 
- Wszyscy spotykają się na dzień przed wyścigiem. Co daje nam najwyżej 45 godzin na dojechanie z New Yorku do jakiegoś miasta w Californii, z czego California jest wielkim stanem- mówię.
- I w czym problem? 
- Musimy się pośpieszyć. Czas ucieka. - mówię zbita z tropu.
Wsiadam do auta ze strony pasażera i czekam, aż Tobey wejdzie. Jeszcze rozmawia z Benny'm i wsiada.
- Najdłuższe 45 godzin w moim życiu- zauważa Tobey.
- Nie narzekaj- mówię i ruszamy.
* Benny*
Megan wsiada do auta, a Tobey chciał ze mną o czymś porozmawiać. Jego twarz przybrała rozbawiony wyraz.
- Ona żartuje czy coś że się ściga? - pyta mnie Tobey.
- Nie to jest prawda. Ściga się. O czym chciałeś pogadać? 
- Może ją tak zostawić po drodze? 
- Nie da się, jej nic nie przestraszy. Jeśli postawi na swoim gra do końca- mówię
- Czyżbyś się w niej zakochał?
- Tak, ale ona mnie nie kocha tylko czuję do mnie przyjaźń. A co do tego możesz spróbować. 
- Spróbujemy. Kochaś. Dobra jedziemy bo się spóźnimy. 
- Do zobaczenia- wołam i idę w kierunku auta i jadę na lotnisku. Wchodzę do samolotu który tu kiedyś zostawiłem. Odpalam i łączę się z Fordem Mustangiem który odbiera.
***
No więc jest rozdział 2. Nie wiem jak wam się podoba i wiem że krótki. Następny dodam w weekend. 
Pozdrowienia 
~Misia <3

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 1

Gdy się urodziłam moja mama miała zaledwie 20 lat, mój tata tyle samo. Nigdy nie narzekałam, na swoje dzieciństwo. Tata miał dużo kobiet w swoim życiu, lecz kochał tylko Ave moją mamę. Siedział dwa razy w więzieniu, za nielegalne wyścigi. Poznał tam Marcusa, który siedział za to samo. Marcus ma syna Finn'a, który jest w moim wieku. Szybko się za przyjaźniliśmy. Kiedy skończyłam piętnaście lat mój tata Pete, uczył mnie jeździć szybkimi samochodami. Lamborghini, Mustangami i innymi takimi. W dniu moich siedemnastych urodzin, był wyścig o Mustanga za dwa kawałki. Pojechałam z tatą dwoma autami i miałam zostać w lesie żeby mnie policja nie złapała, lub nic mi nie groziło. Tata był na prowadzeniu, lecz Dino go wyprzedzał, chciał go wyeliminować lecz mu się nie udało . Tata wjechał na pagórek i stracił panowanie nad samochodem i jego auto obróciło się kilka razy w powietrzu , a  później dachowało. Wyjechałam z ukrycia jak szybko się dało i podjechałam do miejsca wypadku. Zostawiłam auto na chodzi i wybiegłam do ojca. Wyciągnęłam go z pojazdu i odciągam na bezpieczne miejsce. Ledwo żył.
- Tato, popatrz na mnie.
Otwiera i patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Megan, obiecaj że powiesz mamie i nie załamiecie się, zabij Dina.
- Zabić, albo  wsadzić za kratki na dożywocie?- pytam
- Obojętnie.
Jego klatka piersiowa się nie rusza. Przyjeżdża policja i idą w naszą stronę. Zabierają mnie pod radiowóz. Tam czeka już pogotowie. Idą z noszami po tatę, mi opatrzają ranę i jako jedyny świadek zdarzenia, który nie brał udziału w nim tylko się przyglądał  muszę odpowiadać na pytania.
- Jak się nazywasz?
- Megan Leach Hall.
- Wiek, miejsce zamieszkania?
- 17, New York
- Wiemy co się wydarzyło, ale powiedz kto to był?
- Dla mnie ojciec- wybucham płaczem.
- Ostatnie pytanie, mógłby ktoś po ciebie przyjechać?
- Tak, już dzwonię.
Dzwonię do Finn'a na pewno przyjedzie.
- Halo? Meg co się stało?
- Finn przyjedziesz po mnie, proszę? - pytam
- Jasne, gdzie?
- Tam, gdzie twój miał się ścigać?
- Jasne już jedziemy- odpowiada i się rozłącza.
Policja czeka tak długo, aż ktoś po mnie przyjedzie. W między czasie biorą jakiegoś chłopaka na oko z 25 lat, który także się ścigał i jest podobno winny, ale ja znam prawdę.
- Jestem nie winny, proszę uwierzcie - krzyczy
W końcu zauważam niebieskie auto marki Jaguar. Wychodzi z niego Finn. Przez chwilę się na mnie patrzy, a później mnie przytula.
- Meg, co się stało? - pyta Finn.
- Mój ojciec,on ... on ... umarł- mówię i znów wybucham płaczem.
- Ciii. Już dobrze, jestem tu z tobą. Odwiozę cie - mówi i bierze mnie pod rękę. Jego tata go podwiózł więc możemy jechać, moim. Siadam na miejscu pasażera i ruszamy. Nie odzywamy się do  siebie. Wysadza mnie pod domem i idzie mnie odprowadzić. Przytulam się do niego, a on mnie jeszcze chwilkę pociesza.
- Widzimy się za dwa lata- szepczę mu do ucha.
Na pożegnanie całuję go w usta. Są ciepłe i miękkie. W końcu odrywam się od niego
- Auto możesz zatrzymać.
Wchodzę do domu. Opowiadam mamie o całym zdarzeniu, potem razem płaczemy i się pocieszamy.
Po godzinie idę spać. Długo nie mogę zasnąć.

***
Tak jak mówiłam jest pierwszy rozdział, liczę na komentarze i obserwację <3
Misia

Hej

Hej <3
Tak to mój kolejny blog i myślę że Wam się spodoba :)
Dlaczego go założyłam? 
Ostatnio bardzo wkręciła się w film Need for speed i także w tą grę i pomyślałam, że napiszę o tym bloga, a jeśli ja czegoś chce to ja dostaje i to robię :) 
To jest Fan Fiction i nie wszystko musi się zgadzać z filmem lub grą :) 
Notka powinna pojawić się dziś lub jutro 
A teraz zwiastun który zrobiła Luce na tego bloga :
Dziękuje Ci bardzo jest piękny <3
Chciałabym także podziękować dziewczynie która zrobiła szablon na tego bloga, za poświęcenie swojego czasu <3
Dziękuje wam <3 
Do następnej notki 
Misia